4.2. Cele nie niezgodne


Cele archiwalne w interesie publicznym w rozporządzeniu ogólnym o ochronie danych

Nie byłoby dostatecznym wyróżnikiem celów archiwizacji, że odwracają się od motywów, które przyświecały zbieraniu danych, ani nie byłoby nim realizowanie tych motywów po upływie okresu przewidzianego dla pierwotnego zastosowania danych. Rozporządzenie w ogólności bowiem dopuszcza odstępstwa od zasady ograniczenia celu przetwarzania, nie wyrzeka się modyfikacji przeznaczenia informacji o ludziach[1]. To, że w momencie zbierania danych osobowych powinno być wiadome, do czego zostaną użyte i jak długo będą wykorzystywane, zawsze stanowiło nie więcej niż ideowy wzorzec. Już pierwsze prototypy ochronnych unormowań przyzwalały na wyjątki, ustępowały przed rosnącym informacyjnym głodem rządów i rynków. Z biegiem czasu zbanalizowaniu uległy odstępstwa od kardynalnej reguły zbierania i dalszego przetwarzania danych osobowych „w konkretnych, wyraźnych i prawnie uzasadnionych celach”, włącznie z dewaluacją wzmacniającego zastrzeżenia, jakoby nie mogły być dalej przetwarzane „w sposób niezgodny z tymi celami”[2].

W odniesieniu do celów archiwizacji i pozostałych wraz z nimi wyróżnionych wyjątek skonstruowany został na innej zasadzie niż w przypadku innych ograniczeń ochrony danych, uregulowanych w rozporządzeniu. Europejscy prawodawcy przesądzili, że „dalsze przetwarzanie do celów archiwalnych w interesie publicznym, do celów badań naukowych lub historycznych lub do celów statystycznych nie jest uznawane (…) za niezgodne z pierwotnymi celami”[3]. Nie stanowi to przecież orzeczenia zgodności. To formuła, która początkuje nowe życie danych, nadal niepozbawione gwarancji na rzecz praw i  wolności osób, których te dane dotyczą, ale toczące się według zmienionych reguł.

Waga takiego przyzwolenia jest nieprzeceniona. Brakowało go w wielu systemach prawnych, włącznie z polskim. Niepokojąca władza archiwistów nad czasem i celami przetwarzania wiadomości o ludziach zyskała formalne oparcie, a wraz z nim – paradoksalnie – dano jej granice. Dopóki bowiem brała się tylko z powszechnie uznawanego zwyczaju, wymykała się kontroli.

Wymaga ponadto rozważenia, czy tak sformułowane wykluczenie niezgodności samoistnie przesądza, że przetwarzanie danych do celów archiwizacji w interesie publicznym jest legalne. Wydaje się to prawdopodobną hipotezą. W przeciwnym razie takie przetwarzanie musiałoby bezpośrednio spełniać co najmniej jeden ze wskazanych w rozporządzeniu warunków zgodności z prawem[4]. Pozostawałoby w rezultacie przymierzać realizowanie celów archiwizacji do przesłanki obowiązku prawnego ciążącego na administratorze danych albo wykonywania przezeń zadania w interesie publicznym[5]. Zadanie to wymienione zostało wraz ze sprawowaniem władzy publicznej, a więc raczej w kontekście wykonywania imperium państwa niż działalności informacyjnej. Poza tym, takie ujęcie celów archiwizacji – z uwzględnieniem obu przesłanek – mogłoby sprowadzić ich wypełnianie do misji formalnie zdeterminowanej przez władzę publiczną. Interpretacja nadzwyczaj zubażająca, czyniąca rządzących wyłącznymi gestorami celów archiwizacji oraz interesu publicznego, przynajmniej w omawianym zakresie. Choć bardzo wielu administratorów danych, którzy do takich celów dążą,  istotnie wypełnia sformalizowane obowiązki, a rozporządzenie uwydatnia aspekt działań dla publicznego dobra, to wątpliwości budziłoby zamknięcie zagadnienia w formalnoprawnych i etatystycznych ramach. Realizowanie celów archiwizacji w granicach tego, co dozwolone, nie jest tym samym, co działanie na mocy zezwolenia albo nakazu władzy. Rozporządzenie pozwala uważać owe cele za autonomiczne, a ich urzeczywistnianie za korzystające z wcześniejszych przesłanek zgodności przetwarzania z prawem. Konsekwencją byłby niebłahy wniosek, że całkiem liczne archiwa mogą nie przyrównywać się – mimo literalnego brzmienia przepisu – do warunków zgodności przetwarzania z prawem, określonych w art. 6 ust. 1 rozporządzenia. Ich działalność jest legitymizowana ze względu na cele archiwizacji.


[1] Tamże, art. 6 ust. 3 w zw. z ust. 1 lit. e, ust. 4, art. 23 ust. 1; mot. 45, 50.
[2] Tamże, art. 5 ust. 1 lit. b. Piotr Drobek uważa, że cecha konkretności nie ma oparcia w innych wersjach językowych – komentarz do art. 5 [9] (w:) Bielak-Jomaa, Lubasz (red.), RODO. Ogólne rozporządzenie.Wydaje się jednak, że nie zachodzi sprzeczność w wersją angielską („specified, explicit and legitimate”).
[3] Art. 5 ust. 1 lit. b; mot. 50 i 65 R.2016/679. Symptomatyczna jest odmienność sformułowania zasady w przepisie i w motywie (brak niezgodności / zgodność).
[4] Tamże, art. 6 ust. 1. O legalizacji przetwarzania danych ze względu na cele archiwalne – Sakowska-Baryła, Ogólne rozporządzenie – komentarz do art. 89 [4, 5] R.2016/679, s. 625-627.
[5] Art. 6 ust. 1 lit. c, e, R.2016/679.



4.1. Aspekt archiwizacyjny

Cele archiwalne w interesie publicznym w rozporządzeniu ogólnym o ochronie danych

O przetwarzaniu danych do celów archiwizacyjnych mówi się w rozporządzeniu m.in., że jest dokonywane „z myślą o dostarczeniu” informacji[1]. Istota tych celów polega więc na gromadzeniu i przechowywaniu danych, aby były dostępne do skonkretyzowanego wykorzystania. W motywach rozporządzenia wyliczone są działania składowe: nabywanie, ochrona, wartościowanie, systematyzacja, opis, przekazywanie, promocja, rozpowszechnianie i udostępnianie. Niektóre z nich dotykają już sfery użytku, lecz wszystkie pozostają jeszcze po stronie administratora danych,  zamykają się w fazie informacyjnej gotowości. Dalszy ciąg, który „otworzyć” może dopiero zainteresowany użytkownik, często się nie zdarza. Część zgromadzonej wiedzy nie znajdzie odbiorców, lecz taki brak nie dyskwalifikuje dotychczasowego przetwarzania jako prowadzonego do celów archiwizacji. Należy do nich ściśle zapewnienie i podtrzymywanie dyspozycyjności danych osobowych wśród innych informacji. Eksploracja owych zasobów to inny etap i odrębne zagadnienie[2].

Ponadto, w kilku miejscach cele archiwizacji kojarzone są z przetwarzaniem określanym jako dalsze[3]. Dane w postaci identyfikującej ludzi wyjątkowo wolno przechowywać dłużej niż to było niezbędne do celów ich przetwarzania, o ile miałyby później być przetwarzane wyłącznie do celów archiwizacji oraz kilku podobnie uprzywilejowanych[4]. Występujące w rozporządzeniu, a przytoczone tu zwroty wskazują, że mówi ono nie o jakiejkolwiek archiwizacji, ale o tej, która zamyka cykl życia dokumentów. Także przytoczona zasada wyłączności podlega ukrytej konwencji: oddziela cele archiwizacji od przeszłości, lecz  żadnym razie nie neguje przyszłego użytku z danych. Są to kluczowe tropy do uchwycenia specyfiki tych celów.

Rozporządzenie zakłada, że cele archiwizacji będą realizowane po wygaśnięciu pierwotnej użyteczności przetwarzanej informacji, po upływie czasu, w którym dane wykorzystane zostały zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem, do celów, dla których kiedyś były zebrane, z ewentualnością ich dozwolonej modyfikacji. Zasadnicze znaczenie ma pod tym względem zastrzeżenie wyłączności następnych, uprzywilejowanych celów, w tym archiwizacyjnych. Rozporządzenie opiera się na założeniu, że do archiwów, a za ich pośrednictwem do badaczy trafiają dane „używane” i nieprzydatne już do początkowych zastosowań. W praktyce nieuniknione są zapewne wcześniejsze epizody np. badawczego zastosowania danych, które znajdują się jeszcze w pierwotnym użytku, chociaż prowokowałyby one dylematy związane z niespecyficznym dla badań poziomem ochrony informacji. Samo tolerowanie takich zdarzeń to ryzykowne ustępstwo.

Zupełnie nie do pomyślenia, nawet w sensie tylko pojęciowym, byłaby  natomiast archiwizacja nieprzerywająca biegu dotychczasowego użytku. Dopóki nie dojdzie do zamknięcia eksploatacji danych w ramach działalności, do której zostały zebrane, nie sposób mówić o archiwizacyjnych celach. W toku nadal pozostawałyby te poprzednie. Z danymi, które są wykorzystywane do celów pierwotnie wyznaczonych, a choćby i zmodyfikowanych, postępuje się z gruntu inaczej niż z tymi samymi danymi, gdy uległy zarchiwizowaniu – niekoniecznie przecież tożsamemu z fizycznym złożeniem dokumentów w archiwum, bo obejmującemu zmianę ich przeznaczenia. Przeciwne temu rozumowanie podważyłoby model przywilejów, jakimi w rozporządzeniu obdarowane zostały wybrane cele – i tylko one[5].

Problematyczne niemniej pozostaje, na ile wolno antycypować przyszłe cele archiwizacji, zwłaszcza w konfrontacji z prawem do ochrony danych. Byłoby to widoczne w razie odpierania żądania usunięcia danych ze względów, które mają zastosowanie do przedarchiwalnego z nich użytku – ale nie miałyby go do tego dalszego, korzystającego ze szczególnych wyjątków, albo nie byłyby wobec niego nadrzędne. Archiwalnej perspektywy nie sposób ignorować, zwłaszcza w razie istnienia odpowiedniej formalnej kwalifikacji, ale nieuniknione byłoby w takim razie zaprzestanie bieżącego przetwarzania danych osobowych i niezwłoczne przejście do archiwalnego etapu ich bytowania. Za niedopuszczalne uważać bowiem trzeba „pożyczanie” informacyjnych przywilejów od celów jeszcze nierealizowanych, mających zaktualizować się dopiero w przyszłości.

Gdyby zakwestionowane dane osobowe nie mogły znaleźć schronienia w definitywnej archiwizacji, niewykluczone, że prawo do bycia zapomnianym, a nawet tylko postulat minimalizacji danych wywołałyby burzycielskie skutki dla bliskiego archiwistom konceptu dokumentu statycznego, który w pewnym momencie swego życia osiąga definitywną postać, zyskując walor autentyczności – i z tego względu podlegać miałby ochronie przed zmianami. W zaistniałym stanie prawnym bieg historii dokumentu nie musi ulec wstrzymaniu, a niewykluczone zatarcie – jeszcze przed progiem archiwum – niektórych spersonalizowanych treści nie niweczyłoby jego autentyczności. W obrębie przyjętego modelu ochrony danych osobowych dokument degresywny stać się może nową rzeczywistością zarządzania dokumentacją oraz archiwistyki.

Na marginesie powyższego, zastanowienia wymaga, czy dozwolone byłoby uznanie skuteczności archiwizacji faktycznej, która poprzestałaby na zakończeniu pierwotnego (włącznie z dozwolonymi modyfikacjami) użytku z dokumentów i zawartych w nich danych osobowych, bez dopełnienia formalnych procedur. W praktyce zarządzania informacją i dokumentacją są to sytuacje nieodosobnione. Problem ten trudno by rozstrzygać w oderwaniu od konkretnych okoliczności, nie sposób niemniej wykluczyć pozytywnej odpowiedzi. Niezbędne – a zarazem nieoczywiste – byłoby przy tym uwiarygodnienie, że stan faktyczny funkcjonalnie odpowiada realizowaniu celów archiwizacji. Nie ulega przy tym wątpliwości wyjątkowość tego rodzaju precedensów, domagających się w perspektywie dostosowania w zgodzie z przyjętymi standardami.

Rozporządzenie wprost stwierdza, że dozwolone wyjątki mają zastosowanie ściśle do wyróżnionych w nim celów[6]. Czyni to jednak w sposób kontrowersyjny – być może zderzając ze sobą alternatywne ujęcia normy – bo dopuszcza, że równocześnie z tymi celami mogą być realizowane jeszcze inne, którym w takim razie z uprzywilejowania nie wolno korzystać[7]. Wydaje się to niespójne z wcześniej zastrzeżoną wyłącznością celów archiwizacji, badań naukowych lub historycznych albo celów statystycznych.

Negacji uprzywilejowania owych innych, równoczesnych celów nie sposób wprost odnieść do wątku archiwizacyjnego – pod groźbą sprowokowania nierozwiązalnego paradoksu. Dopełnieniem informacyjnej gotowości, stanowiącej istotę archiwizacji, są bowiem szczegółowe motywacje, wnoszone do archiwów przez użytkowników informacyjnych zasobów[8]. Cele użytkowników nie są celami archiwizacji, niezależnie od oceny, że nie kolidują z zasadą wyłączności tych drugich. Użytkownicy, „późni zainteresowani” nie mogliby – choćby chcieli – nie korzystać z tych wyjątków, które polegają na przetwarzaniu danych poza pierwotnie wyznaczonym limitem czasu oraz pierwotnymi celami przetwarzania.

Pojawienie się użytkowników zasobu archiwalnego, gdyby stali się odbiorcami danych osobowych zawartych w dokumentach, niewiele zmienia też po stronie administratorów. Chodzi wprawdzie o krytycznie ważne zdarzenia, ale jeśli zachodziły  wcześniej przesłanki odstąpienia – w całości albo w części – od wypełniania obowiązków informacyjnych wobec osób, których te dane dotyczą, nic nowego pod tym względem by się nie stało. „Udostępnianie” danych – jako działanie administratora – zaliczone zostało do zakresu celów korzystających z wyjątków od standardowych powinności. Rozporządzenie przewidziało wtórne użytkowanie danych w następstwie ich archiwizacji, ograniczając obowiązek powiadamiania o ich odbiorcach – w przypadku danych zbieranych nie od osób, których dotyczą – klauzulami ewentualnej „niemożności” lub „niewspółmiernego wysiłku”[9]. Nie jest więc nawet potrzebne precyzowanie znaczeń, w jakich rozporządzenie posługuje się pojęciem „udostępniania”.

W przeciwnym razie realizowanie celów archiwizacji musiałoby obejmować etap oczekiwania na naturalne wygaśnięcie zdolności prawnej osób, których dane dotyczą, a więc przejściowe samoograniczenie przetwarzania, zredukowanie go do przechowywania danych, niekiedy przez kilkadziesiąt lat. Tak kategoryczna reguła nie mogłaby jednak być domyślna – a w żaden bezpośredni sposób nie została wyrażona.

Przywołana klauzula „innych celów”, równoczesnych z wypełnianiem celów archiwizacji a niedzielących z nimi przywilejów, może – w obrębie udostępniania danych – odzywać się co najwyżej odległym echem. W świetle upowszechnionej i utrwalonej legislacyjnej tradycji, zakres dostępu jest z zasady węższy niż zakres archiwizacji. Nie wszystkie wiadomości zgromadzone w archiwach dopuszczane są do komunikowania wszelkim zainteresowanym. Użytkownicy informacyjnych zasobów natykają się więc na kolejny stopień minimalizacji danych. Z archiwizacyjnych przywilejów rozporządzenia korzystają, ale z dalszymi ograniczeniami. Rygory takie, z niewieloma wyjątkami, topnieją z biegiem czasu. Często przyjmuje się przy tym kryterium właściwe dla ochrony danych osobowych: sekrety ludzi strzeżone są przed postronnymi, dopóki ludzie ci żyją, a przynajmniej żyć przypuszczalnie mogą.

Wypada brać pod uwagę archiwalne funkcjonowanie informacji w różnych perspektywach czasowych, także jego powszednie i doraźne formy. Dyskusyjne jest, czy rozporządzenie koncentruje się na archiwizacji kulturotwórczej, obejmującej źródła o trwałej wartości poznawczej, nośniki historycznej wiedzy. Doniosłość może też zyskać pod tym względem aspekt lingwistyczny, znaczeniowe niuanse językowych wersji [10]. Przewodnim kanonem rozporządzenia jest w każdym razie czasowość przetwarzania danych osobowych. Nie zajmuje się ono wiecznością. Jego horyzont został też zakreślony poprzez odniesienie do osób żyjących. Przyzwala więc, by dane były przetwarzane dłużej niż to wynika z ich pierwotnego przeznaczenia, lecz nigdy nie przesądza, że bez końca. „Wie” wprawdzie o bezterminowym przechowywaniu dokumentów, jak świadczy wzmianka na temat „wpisów o trwałej wartości dla ogólnego interesu publicznego[11]. Co stanie się jednak z danymi w razie naturalnego wygaśnięcia ich ochrony – tzn. po śmierci ludzi, których dotyczą – jest dla niego obojętne.

Uprzywilejowanie celów archiwizacji ogranicza się do postępowania z wiadomościami o ludziach zawartymi w informacyjnych zasobach. Nie rozciąga się na dane osób, z którymi archiwa (albo inni zarządcy zarchiwizowanej dokumentacji) komunikują się w swej bieżącej działalności, w związku z realizacją wyróżnionych celów. Tak więc np. dane użytkowników tych zasobów podlegają przetwarzaniu na ogólnych zasadach rozporządzenia, z dodatkowym uwzględnieniem regulacji krajowych.


[1] Mot. 158 R.2016/679.
[2] Marie-Anne Chabin streściła ten fenomen w postaci maksymy: „Przeznaczeniem archiwistyki jest organizowanie archiwów, a nie korzystanie z nich” – RGPD. Traitement à des fins archivistiques dans l’intérêt public, http://www.arcateg.fr/2018/11/13/rgpd-traitement-a-des-fins-archivistiques-dans-linteret-public/  [odczyt 2019 04 18].
[3] Art. 5 ust. 1 lit. b; mot. 50, 65, 73, 156, 158 R.2016/679.
[4] Tamże, art. 5 ust. 1 lit. e.
[5] European Archives Group. Guidance on data protection for archive services. EAG guidelines on the implementation of the General Data Protection Regulation in the archive sector (2018), https://ec.europa.eu/info/sites/info/files/eag_draft_guidelines_1_11_0.pdf; dalej jako “EAG. Guidance” [odczyt: 2019 04 21], s. 23, pkt 58.
[6] Art. 89 ust. 4 R.2016/679. Por. Magdalena Kuba, komentarz do art. 89 [5] (w:) RODO. Ogólne rozporządzenie o ochronie danych osobowych. Komentarz, red. nauk. Edyta Bielak-Jomaa, Dominik Lubasz, Warszawa 2018.
[7] Pogląd, że R.2016/679 jest aktem otwartym na kształtujące się dopiero sposoby jego wdrażania, wygłosił Maciej Gawroński w toku debaty „RODO w pierwszych miesiącach – fakty, mity absurdy”, zorganizowanej 23 października 2018 r. przez wydawnictwo Wolters Kluwer Polska, https://www.prawo.pl/biznes/absurdy-w-rodo-prawopl,319431.html [odczyt: 2018 10 30].
[8] Wykluczyć nie można nawet zastosowania danych typowego dla etapu przedarchiwalnego, np. z tytułu dochodzenia uprawnień, które nie zostały zrealizowane w zwykłym dla nich czasie. Nie zachodziłaby jednak realizacja pierwotnych celów, bo „archiwalny” administrator danych nie rozstrzyga takich spraw merytorycznie, a jedynie może dostarczyć dokumentacyjnych dowodów.
[9] Art. 14 ust 1 lit. e w zw. z ust. 5 lit. b R.2016/679.
[10] Inne rozumienie, wiążące cele archiwizacji w interesie publicznym z trwałym przechowywaniem danych, w: Guide to archivingpersonal data, https://webarchive.nationalarchives.gov.uk/+/http://www.nationalarchives.gov.uk/documents/information-management/guide-for-public-comment.pdf, s.19, 39-40 [odczyt 2019 04 20]. Por. komentarz na temat specyfiki anglosaskiego terminu „archives”, znaczeniowo różnego od „records”: M-A. Chabin, RGPD. Traitement.
[11] Mot. 158 R.2016/679.

6. Konkluzje

Cele archiwalne w interesie publicznym w rozporządzeniu ogólnym o ochronie danych

Uprzywilejowany status celów archiwizacji skutkuje swoistym stosowaniem zasad przetwarzania danych osobowych. Są to dane, które mogły być pierwotnie zebrane w sposób bezprawny, nie wymaga się od nich prawidłowości ani nawet prawdziwości, są przechowywane dłużej niż mogły spodziewać się osoby, o których one informują. „Archiwistyczna celowość”, jeśli nie zostałaby skutecznie podważona, ma też z mocy przepisów pierwszeństwo przed prawami i wolnościami tych osób. Co więcej, arbitrami w sporach rozporządzenie w praktyce uczyniło administratorów danych, a ich rozstrzygnięcia niełatwo obalić.

Jednakże takie przywileje podlegają warunkom. Ci, który decydują o przetwarzaniu, obowiązani są wykazywać niezbędność konkretnych (a sytuacjach spornych – wręcz poszczególnych) zgromadzonych danych do celów archiwizacji w interesie publicznym. Gdyby ich zadania polegały na zbieraniu źródeł informacji o trwałej wartości poznawczej, powinni móc dowieść, że wśród nich nie są zamieszane dane, które takiej wartości nie mają, a identyfikują ludzi żyjących albo mogących, według rozsądnych kryteriów, nadal żyć – i zarazem spełniają krytyczne kryteria wyszukiwalności.

Rozporządzenie każe też równoważyć wyjątkowe traktowanie wybranych celów przetwarzania – w tym archiwizacyjnych – poprzez zabezpieczenia praw i wolności osób, których dotyczą poprawnie zgromadzone dane. Przywołuje zwłaszcza zasadę minimalizacji danych. Trudno by przyjąć, że w tym specyficznym kontekście powtarza po prostu wymóg, który obowiązuje w stosunku do wszelkich celów i wszelkich administratorów[1]. Etykieta informacyjnej niezbędności do osiągania celów archiwizacji, choćby i rzetelnie zamieszczana, nie zwalniałaby od starań na rzecz osób, których dotyczą przetwarzane dane. W takim zaś razie rozporządzenie prowadzi do przewartościowania standardu, w którego świetle w archiwach, zwłaszcza tzw. archiwach historycznych, informacja ma pozostać taką, jaką była „za życia”, ulec zamrożeniu. Nie tylko więc do archiwów docierać mogą dokumenty pomniejszone, ale i na etapie definitywnej archiwizacji niewykluczona byłaby dalsza redukcja informacyjnej zawartości.

Archiwiści nie czują się jednak stawiani przed wyborem między podtrzymywaniem cennej wiedzy, a wartościami tej wiedzy przeciwstawianymi przez ludzi, którzy obawiają się o swą informacyjną autonomię. Nie myślą o modyfikowaniu informacji zagrażającej innym chronionym dobrom, bo w imię oryginalności źródła nie są skłonni usuwać nawet informacyjnie obojętnych domieszek. Argument, że archiwalne zasoby i każdy z ich składników gromadzi się w interesie publicznym, utrafia w upowszechnione stereotypy, obywając się bez dowodów.

Archiwistyka ma problem z zaakceptowaniem fundamentalnej zasady rozporządzenia, a zarazem priorytetu odniesionego do osiągania celów archiwizacji – że dane należy przetwarzać w formie niepozwalającej na identyfikację osób, o ile byłoby mimo to możliwe osiągnięcie celów przetwarzania. Zacieranie danych osobowych, nawet gdy są nieistotnym składnikiem historycznych źródeł, sztafażem dziejów, stanowiłoby, w świetle kryteriów tej dyscypliny, niedopuszczalny występek przeciw autentyczności oraz integralności zapisów. Archiwistyczna doktryna kategorycznej ochronie poddaje treść i postać dokumentacyjnych reliktów; formułuje aksjomat nienaruszalności zgromadzonych przekazów wiedzy. Wiele doświadczeń i racji przemawia za takim podejściem, lecz z tej przyczyny archiwistyka pozostaje zamknięta na pryncypia europejskiej regulacji.

Skłonna jest  redukować swą uwagę do sprawności postępowania z dokumentacją oraz dostępności informacji do wykorzystania, a wobec tego nie zadaje pytań o wolności i prawa, które konkurują z gromadzeniem i eksploracją spersonalizowanej wiedzy. Nie wypracowała własnych mechanizmów diagnozowania informacyjnego ryzyka, a tym bardziej – reagowania na nie. Archiwistyczna ewaluacja pozostaje na to ryzyko obojętna. Jest zwykle uogólniona i opiera się na praktycznej albo poznawczej użyteczności dokumentów. Nie pozostawia miejsca na refleksję nad przesłankami rezygnacji z danych.

Z tych przyczyn archiwiści nie są gotowi m.in. do anonimizacji dokumentacyjnych źródeł. Dopuszczają ją, niegorliwie, w zakresie udostępniania informacji. Może być to w praktyce akceptowane, lecz nie jest wierne rozporządzeniu ani nie gwarantuje bezpieczeństwa danych osobowych. Skoro tak, nie ma miejsca myślenie, jak tej czynności dokonywać, by uniknąć niezamierzonych informacyjnych strat. Racjonalne rozwiązanie leży, być może, w połowie drogi między niszczeniem danych w dokumentach, a ich kodowaniem – lecz żadne rozwiązania nie były rozważane[2].

Powikłany tok uzgodnień projektu tzw. ustawy sektorowej został w pewnym momencie przerwany dramatycznym wystąpieniem wiceprezesa Rządowego Centrum Legislacji[3]. Tylko raz wymienił on wprost ustawę o narodowym zasobie archiwalnym, ale uczynił to w elektryzującym kontekście. Przywołał bowiem wyrok Trybunału Konstytucyjnego, w którego uzasadnieniu znalazł się passus, iż „w demokratycznym państwie prawnym nie jest konieczne przechowywanie informacji na temat obywateli (…) ze względu na potencjalną przydatność tych informacji”[4]. W procesie legislacyjnym to przypomnienie osiągnęło swój cel i dalej nie było podnoszone, lecz samo w sobie stało się zarazem precedensem w debacie o realizowaniu celów archiwizacji.

Wymogi rozporządzenia należy niemniej nałożyć – ze świadomością toczonego w tym przedmiocie sporu – na zakres jego stosowania, w szczególności ze względu na jego ograniczenie do danych przetwarzanych automatycznie albo ujętych w zbiory o wskazanej w rozporządzeniu przeszukiwalności[5]. Uwzględnienia wymaga także kryterium „rozsądnie prawdopodobnego sposobu” identyfikacji.

Z uwagi na rozdźwięk w doktrynie może wprawdzie okazać się sporne przetwarzanie także rozproszonych i trudno wyszukiwalnych danych. Maksymalizująca wykładnia rozporządzenia, która zakłada objęcie ochroną wszelkich danych osobowych (z wyjątkami wyraźnie w tym akcie sformułowanymi), miałaby następstwa graniczące wręcz z kryminalizacją archiwistyki. To ostatnie nie zdaje się wprawdzie realnym ryzykiem, a ukazuje paradoksy regulacji. Realizowanie archiwizacyjnych celów nie tylko podlega przepisom prawa, ale jest też zjawiskiem kulturowym i z tych drugich kontekstów czerpie najważniejsze dla siebie uzasadnienia.

Rozporządzenie ogólne o ochronie danych jest aktem prawnym i społecznym zjawiskiem. W tej pierwszej funkcji odznacza się złożonością, która prowokuje czasem obawy o jego spójność. Choć nie jest wolne od niedoskonałości i zagmatwań, to przede wszystkim jednak stanowi dynamiczną konstrukcję normatywną, z założenia niedomkniętą, niedokończoną i nieunikającą wewnętrznych kolizji. Jest takie, jak społeczna rzeczywistość, do której kształtowania aspiruje.

Poza tym, w odróżnieniu od wielu innych, nie mniej nawet ważnych unormowań, budzi emocje. Nie sprawiły tego wyłącznie jego represyjne wątki, bo sama materia regulacji porusza publiczną opinię. Czyniła to również poprzedzająca je dyrektywa z 1995 r. i wydawane w związku z nią ustawy krajowe, mimo że nie wyróżniały się przepisami karnymi. Już wtedy ukształtowała się czarna legenda informacyjnych zakazów, przyjmowanych z dezaprobatą. Do potocznego języka wszedł obiegowy zwrot „absurdy RODO”, sporadycznie skądinąd używany w celu krytyki aktu, a opisujący raczej jego opaczne rozumienie i wykonywanie. Rozporządzenie wywołało też nadzwyczajną obfitość poradników i doradców, a także wykreowało tłumy nominalnych specjalistów. Nim jeszcze weszło do stosowania, stało się etykietą towarów i usług, promowanych językiem lęku przed ochronnymi unormowaniami. Realne i wymagające działania są niemniej powszechne zagrożenia informacyjnych wolności i praw – zarówno pospolite naruszenia prawa, jak i fenomeny władzy i panowania. Nieodparta jest też niezbędność masowego posługiwania się danymi osobowymi, a w takim razie – wytyczenia dla niego akceptowanych granic i gwarancji.


[1] P. Fajgielski uważa, że specyficzne przywołanie ogólnej zasady ma na celu wyeksponowanie jej znaczenia przy realizacji uprzywilejowanych celów przetwarzania danych. Zwraca przy tym uwagę na błędne pominięcie w polskiej wersji rozporządzenia, w kontekście zasady minimalizacji, zwrotu „w szczególności” – Ogólne rozporządzenie, komentarz do art. 89 [8].
[2] Do rozważenia byłoby natomiast prowadzenie anonimizacji obejmujące rejestrację wszystkich jej incydentów w odrębnym chronionym zbiorze, poddanym np. szyfrowaniu. Usuwanie danych opiera się bowiem na ocenie, że są one zbędne do celów archiwizacji, a z drugiej strony – masowość operacji wyklucza powierzenie tego zadania ekspertom. Rejestrowana anonimizacja – niewątpliwie trudniejsza od zwykłej – zapewniałaby pseudoodwracalność usunięcia danych.
[3] Pismo Tomasza Dobrowolskiego, wiceprezesa RCL, do Ministra Cyfryzacji z 16 października 2017 r. – znak RCL.DPPTK.550.8/2017 (https://legislacja.rcl.gov.pl/docs//2/12302951/12457700/12457703/dokument326259.pdf, [odczyt 2018 02 24]).
[4] Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 12 grudnia 2005 r. (sygn. akt K 32/04). Przedmiot sprawy nie dotyczył wprawdzie zagadnień archiwistyki, a dopiero w toku uzgodnień projektu ustawy sektorowej doszło do takiego odniesienia.
[5] Art. 2 ust. 1 R.2016/679.



4.6 Europejskie wyjątki archiwizacyjne

Cele archiwalne w interesie publicznym w rozporządzeniu ogólnym o ochronie danych

Specyficznym pomniejszeniem praw i wolności na rzecz celów archiwizacji, zapewnionym bezpośrednio w rozporządzeniu, są częściowe zwolnienia z obowiązków informacyjnych administratora danych, związanych z kontrolą ich przetwarzania w przypadkach, gdy nie pozyskano ich od osoby, której one dotyczą. Są to sytuacje typowe, gdy archiwizacja wiąże się ze zmianą administratora. Trzeba postrzegać je jednak w szerokim kontekście komunikacyjnych standardów.

Szereg powinności administratorów danych wobec wszelkich osób, których te dane dotyczą, zamierza do zapewnienia rzetelności przetwarzania – splecionej z przymiotem przejrzystości[1]. Dlatego każda z tych osób musi być przede wszystkim powiadomiona, że jest władna wywierać wpływ na zarządzanie wiedzą o sobie samej – korygując je lub nawet blokując. Następnie – że ma prawo zażądać dostępu do danych na swój temat, wnieść do nich sprostowanie, sprzeciwić się ich przetwarzaniu, domagać się ich usunięcia albo cofnąć zgodę, o ile taka była podstawa zgromadzenia danych i dalszego ich używania. Ponadto – że może wystąpić o ograniczenie przetwarzania tych danych. Należy wreszcie poinformować ją o prawie wniesienia skargi do organu nadzorczego, właściwego w dziedzinie ochrony danych osobowych.

Mowa więc o powinności wyposażenia jednostki w instrumenty kontroli nad odnoszącymi się do niej informacyjnymi operacjami. Widać, że jest to tylko jeden z aspektów rzetelności przetwarzania, jej gwarancje zewnętrzne, egzekwowane bezpośrednio przez tych, którzy podlegają rozpoznaniu i badaniu przez administratorów danych. Poza tym, oczywiście, owi administratorzy zobligowani są do wierności standardom, choćby nawet nikt z zainteresowanych do nich się nie zwracał, niczego nie żądał. Praktyczne prawidła przetwarzania wiedzy o ludziach oraz etyczny naddatek wzajemnie dopełniają się w rozporządzeniu.

Jednocześnie, nie sposób precyzyjnie rozgraniczyć obowiązków informacyjnych, których respektowanie odsuwa ryzyko nieuczciwych praktyk, od służących temu tylko, by ludzie byli świadomi, że ktoś na nich patrzy (choćby w istocie posiłkował się przy tym bezrozumnymi algorytmami), a w pewnym stopniu również – co może wyniknąć dla zainteresowanego z takiej obserwacji. Katalog tych obowiązków podzielony został na moduły, które jednak nie odzwierciedlają ukrytego rozróżnienia.

Rozporządzenie zastrzegło w każdym razie, by każdy, kto został poddany informacyjnym operacjom, miał w nich pełne rozeznanie, a przynajmniej, by mógł je uzyskać – tak więc, by przetwarzanie dotyczących go danych było dla niego przejrzyste, wraz z jego istotnymi okolicznościami i kontekstem. Powinien dowiedzieć się zwłaszcza, kto, w jakim celu i jakie wiadomości o nim przetwarza. Również – jak długo, a jeśli nie można wskazać okresu, niechby to były przynajmniej kryteria, które posłużą do wyznaczenia czasowych granic. Gdyby zaś dane zostały ujawnione jakimkolwiek podmiotom albo takie zdarzenie jest przewidywane, trzeba wskazać tych odbiorców lub przynajmniej ich kategorie. Podobną naturę ma powinność podania do wiadomości zamiaru przekazania danych do innego państwa albo organizacji międzynarodowej.

Konsekwentnie, osoba, której dotyczą przetwarzane dane, powinna dowiedzieć się o ewentualnym zamiarze dalszego ich przetwarzania w celu odmiennym niż ten, do którego uprzednio zostały pozyskane – od niej albo z innego źródła. Tak radykalna modyfikacja z zasady prowadziłaby do wznowienia sekwencji komunikatów ze strony administratora danych.

Wzorzec przejrzystości przetwarzania danych objął nie tylko przekazywanie określonych treści, ale i formę tego działania – z naciskiem na prostotę i jasność języka używanego przy informowaniu i pouczaniu o przysługujących prawach. Przekaz powinien bowiem być zrozumiały dla zróżnicowanych odbiorców, w tym dla dzieci.

Ważne pozostaje również, czy owe specyficzne przejawy zainteresowania zidentyfikowaną jednostką są w ogóle dozwolone. Stąd obowiązek przekazania informacji o prawnej podstawie przetwarzania albo – odpowiednio – o prawnie uzasadnionym interesie administratora bądź strony trzeciej, którego realizacji ma służyć to przetwarzanie.

Gdyby osoba, której dane dotyczą, sama ich dostarczyła, powinna dowiedzieć się na początku, czy ich podania wymaga ustawa, czy też stanowi ono warunek zawarcia umowy albo wynika z umowy już zawartej[2]. Także – czy jest obowiązana podać wiadomości o sobie i z jakimi konsekwencjami musi się liczyć, gdyby tego nie uczyniła. Z tego tytułu, że przekazała dane na swój temat, może wystąpić o ich przeniesienie do innego administratora.

W razie pozyskiwania danych nie od osoby, której one dotyczą – co może być standardem w przypadku celów archiwizacji – ich administrator powinien dodatkowo ujawnić wobec niej źródło ich pochodzenia, wskazując, czy jest publicznie dostępne[3]. Jest też zobligowany do poinformowania, jakie kategorie danych wchodzą w rachubę. Z drugiej strony, osoby, które nie dostarczyły danych na swój temat, nie mogłyby domagać się przeniesienia tych danych do innego administratora. Wolno też wobec nich – prawem kluczowego wyjątku – odstąpić od powiadomień, gdyby ich udzielenie okazało się niemożliwe lub wymagało „niewspółmiernie dużego wysiłku” albo gdyby literalne wykonywanie informacyjnych obowiązków miało uniemożliwić bądź poważnie utrudnić osiągnięcie celów przetwarzana.  Pod tym względem wyróżnieniu uległo – choć nie na zasadzie wyłączności – przetwarzanie do celów archiwizacji w interesie publicznym, do celów badań naukowych bądź historycznych albo do celów statystycznych.  Prawodawcy wzięli pod uwagę występujące w takich sytuacjach komunikacyjne utrudnienia, choć nie zwolnili zarazem administratorów danych ze staranności w chronieniu praw i wolności oraz prawnie uzasadnionych interesów osób, których dane dotyczą. Wskazali w szczególności możliwość zastępczego przekazania wymaganych informacji – poprzez ich odpowiednie upublicznienie.

Rozporządzenie bezpośrednio przesądziło też o ograniczeniu albo wręcz wyłączeniu prawa do usunięcia danych, tzw. prawa do bycia zapomnianym – gdyby okazało się prawdopodobne, że jego wykonywanie „uniemożliwi lub poważnie utrudni” osiągnięcie celów archiwizacji lub pozostałych obok nich wymienianych[4]. Żądanie zatarcia informacyjnych śladów po sobie nie powinno być natomiast odrzucone przede wszystkim w sytuacji, gdy „dane osobowe nie są już niezbędne do celów, w których zostały zebrane lub w inny sposób przetwarzane”[5]. Takie sformułowanie odnosi się do pierwotnego przeznaczenia informacji, a także do ewentualnych kolejnych, po tamtym następujących, włącznie z celami archiwizacji. Powyższe ujęcie europejscy prawodawcy uznali za w miarę kompletne, przezornie nie zostawiając wielu dróg do jego precyzowania albo dostosowania w przepisach krajowych[6].

Utrata niezbędności danych jako przesłanka zapomnienia jest więc, jak wynika ze złożenia cytowanych zwrotów, stopniowalna. Obejmuje zarówno przypadki „nabytej” całkowitej zbyteczności danych, jak i spadku ich przydatności do takiego poziomu, że gdyby je usunąć, realizacja celu przetwarzania uległaby umiarkowanemu tylko utrudnieniu. W takich sytuacjach, osoba, której dane dotyczą, występowałaby właściwie w funkcji sygnalisty, kwestionującego to, co powinno ustać nawet bez interwencji. W istocie, chodziłoby o wadę nieadekwatności, uchybienie standardowi minimalizacji – zaistniałe w następstwie zmiany okoliczności, w pewnym momencie procesu. Równie dobrze można by jednak domagać się usunięcia danych, które nigdy nie były przydatne do zadeklarowanych i urzeczywistnianych celów. Widać, nawiasem mówiąc, jak bardzo kryteria przetwarzania danych nie poddają się rozgraniczeniom, nawzajem się przenikają.

Niezależnie od tego, czy administrator nie potrzebuje danych, których usunięcia od niego się żąda, czy też dalsze ich przetwarzanie byłoby przydatne do jego celów, w szczególności archiwizacyjnych, lecz jednak niekonieczne, a nawet niepowodujące krytycznych utrudnień – przeważałoby prawo do bycia zapomnianym.

Względnie jednoznaczne w skutkach byłoby też cofnięcie zgody, jeśli była podstawą przetwarzania danych. Nie jest to jednak sytuacja typowa dla celów archiwizacji, gdyż w związku z nimi danych zwykle nie pozyskuje się od osób, których dotyczą. Osoby te z reguły zdolne są kwestionować dopiero skutki archiwizacji dokonanej bez nich.

Szczególnej refleksji wymaga ewentualność usunięcia danych w następstwie sprzeciwu, który nie napotyka nadrzędnych w stosunku do niego uprawnionych podstaw przetwarzania[7]. Akcent położyć trzeba na skonfrontowanie ze sobą wagi przesłanek sprzeciwu i wagi podstaw przetwarzania. W tym miejscu w zasadzie nie ma w ogóle mowy o braku takich podstaw, oczywistym naruszeniu prawa do ochrony danych. Sprzeciw mógłby być wniesiony wobec przetwarzania niezbędnego do wykonywania zadań w interesie publicznym lub sprawowania władzy publicznej albo „niezbędnego do celów wynikających z prawnie uzasadnionych interesów”.

Tymczasem „cele archiwalne w interesie publicznym”, powinny być traktowane – jak wykazane zostało wyżej, w związku z zagadnieniem ich legalności – odrębnie w stosunku do „zadań w interesie publicznym”[8], nie mówiąc już o sprawowaniu władzy. Natomiast na „prawnie uzasadnione interesy” administratora danych nie mogłyby powoływać się organy publiczne. Formalne umocowanie podejmowanego przez nie przetwarzania danych jest bowiem w gestii ustawodawcy, a nie zależy od faktycznych okoliczności[9]. Organy publiczne, także te, które realizują cele archiwizacji,  działają w granicach i na podstawie prawa, a przy tym nie są podmiotami własnych interesów. Wiele instytucji dążących do celów archiwizacji w interesie publicznym nie spełnia więc kryterium przetwarzania opartego na prawnie uzasadnionych interesach. Tak sformułowana podstawa przetwarzania odzwierciedla raczej sytuację graczy rynkowych, stowarzyszeń, związków wyznaniowych itp.

Niemniej jednak, tylko w związku ze wskazanymi tu motywami przetwarzania osoba, której dane dotyczą, mogłaby przeciwstawić racjom owego przetwarzania „swoją szczególną sytuację”. Nie będzie podważać potrzeby realizacji prawnie uzasadnionych interesów ani wykonywania zadań w interesie publicznym, ale zakwestionuje przetwarzanie do tych celów jako godzące w jej interesy. Z tej przyczyny wolno jej domagać się zaprzestania przechowywania danych i dalszego użytku, nawet gdyby odznaczały się niezbędnością dla ich administratora. Wielu zarządców archiwalnych zasobów w ogóle jednak nie spełnia przytoczonych w tym miejscu przesłanek przyjęcia i rozpatrzenia sprzeciwu wobec przetwarzania danych.

W kontekście prawa do sprzeciwu cele archiwizacji zostały odróżnione od pozostałych, wraz z nim uprzywilejowanych. Wolno bowiem – ze względu na szczególną sytuację osoby – wnieść sprzeciw wobec przetwarzania danych do celów badań naukowych lub historycznych lub celów statystycznych, a osłonić mógłby je w takiej sytuacji tylko argument służenia interesowi publicznemu[10]. To jednak nie nobilitacja: tylko te cele archiwizacji mają w rozporządzeniu wyjątkowy status, które są w interesie publicznym. Od pozostałych z wymienionych rodzajów celów tego się nie wymaga; wolno im korzystać z przywilejów, choćby ich rezultaty nie były użyteczne dla ogółu – a tylko w szczególnych przypadkach to przyzwolenie ulega wyłączeniu.

Żądanie zapomnienia, gdyby zostało wysunięte w opozycji do celów archiwizacji w interesie publicznym, w ograniczonym stopniu mogłoby więc bazować na cofnięciu zgody, a jeszcze mniej na sprzeciwie wobec przetwarzania. To ostatnie stało się jednak przedmiotem rozsądnego zastrzeżenia: nie sposób przyjąć, by interes publiczny z samej zasady miał przeważać nad interesem osoby, której dotyczą dane[11]. Jego ewentualna nadrzędność każdorazowo wymagałaby rzetelnego wykazania. Choć nominalnie w drodze sprzeciwu trudno by podważyć przetwarzanie danych do celów archiwizacji w interesie publicznym, to wolno kwestionować jego służebny związek z takim interesem. Co więcej też – zasada proporcjonalności w istocie otwiera drogę do zakwestionowania należytej wagi publicznego interesu w stosunku do uszczerbku, jaki przetwarzanie, w tych celach podjęte, przyniosłoby zainteresowanej osobie.

Podobnie, trudno skutecznie wywieść żądanie zapomnienia z niezgodności przetwarzania z prawem, bo przepisy krajowe właściwie wyłączyły z jej zakresu – jako świadectwo przeszłości – bezprawność „historyczną”, poprzedzającą archiwalny etap bytowania informacji[12]. Niektóre okoliczności, które uzasadniałyby usunięcie danych, nigdy wręcz nie zachodzą w związku z celami archiwizacji[13]. Wobec tego, spór o zapomnienie rozgrywałby się na ogół w przestrzeni między niezbędnością a zbytecznością danych. Konieczność posłużenia się wiadomościami o ludziach do osiągnięcia względnie skonkretyzowanych celów archiwizacji z zasady nacechowana jest nadrzędnością wobec racji osoby, której te wiadomości dotyczą. Często zresztą pozostaje jedynym argumentem administratora danych.

Rozporządzenie mówi o usunięciu danych, fizycznym zatarciu[14]. W zakresie celów archiwizacji może być dokonywane bez zaprzeczenia niezbędności informacji do ich osiągnięcia. Zapomnieniu podlegają dane osobowe, więc jest do rozważenia – zgodnie z wcześniejszą uwagą na temat minimalizacji – eliminacja ściśle tych komponentów informacji, które identyfikują jednostki. Pozostała część, już odosobowiona, podlegałaby dalszemu przetwarzaniu, bez obrazy praw i wolności – i mogłaby nawet wystarczyć do celów administratora. Rozwiązanie to działa w obie strony, bo nie wolno niezbędnością informacji automatycznie zasłaniać zawartych w niej danych osobowych przed żądaniem usunięcia. Takie rozdzielenie niekiedy bywa wprawdzie niewykonalne i dopiero wówczas aktualizowałaby się ewentualność zatarcia całej informacyjnej treści.

Poza tym jednak, nie bez racji bywa podnoszone, że usunięcie danych przeprowadzić należy w zakresie, który wykluczy dostęp do nich oraz identyfikację osoby. Nie byłoby to równoznaczne z ich faktycznie całkowitym zapomnieniem, bo takie operacje na danych w systemach informatycznych sprowadzają ryzyko dla integralności zasobów. Dosłowne zniszczenie informacji może też kolidować z wymogami rozliczalności przetwarzania. Dla zaradzenia temu przywoływane więc bywa znane w księgowości pojęcie storno, odnoszące się do pozostawienia błędnego zapisu, z jednoczesnym przypisaniem mu „stanu negatywnego”[15]. Pozostaje jeszcze kontrowersyjna i odznaczająca się dyskusyjną skutecznością droga usuwania kwestionowanych danych osobowych z zakresu obowiązywania rozporządzenia poprzez zdegradowanie ich wyszukiwalności. Na poparcie takiego działania przypominany jest wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE, bazujący wprawdzie na przepisach uchylonej dyrektywy (choć na podobnym do obecnego stanie prawnym) i dotyczący danych wyszukiwanych w Internecie[16].


[1] M. Jagielski utożsamia rzetelność z dbałością administratora danych o interesy osoby, której one dotyczą (Prawo do ochrony, s. 79).
[2] Art. 13 i 15 R.2016/679.
[3] Tamże, art. 14 i 15.
[4] Tamże, art. 17 ust. 3 lit. d.
[5] Por. tamże, art. 17 ust. 3: „Ust. 1 i 2 nie mają zastosowania, w zakresie w jakim przetwarzanie jest niezbędne [do] (…):”.
[6] Ślad ujęcia szerzej dopuszczającego wyjątki krajowe, zachował się jednak tamże w mot. 156.
[7] Tamże, art. 17 ust. 1 lit. c.
[8] Tamże, art. 6 ust. 1 lit. c, e.
[9] Paweł Fajgielski, Ogólne rozporządzenie, komentarz do art. 6 [34]; Litwiński, Rozporządzenie UE, komentarz do art. 6 [57].
[10] Art. 21 ust. 6 R.2016/679.
[11] Gawroński, Ochrona danych, s. 282.
[12] Art. 12 pkt 4 ustawy z dnia 21 lutego 2019 r.  o zmianie niektórych ustaw w związku z zapewnieniem stosowania rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE  (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) – zwana „ustawą sektorową” (Dz.U. z 2019 r., poz. 730) – dodający w unza m.in. art. 22b ust. 1 pkt 2.
[13] Art. 17 ust. 1 lit. e, f R.2016/679.
[14] EAG. Guidelines, s. 18.
[15] Gawroński, Ochrona danych, s. 250-257.
[16] Wyrok Trybunału (Wielka Izba) z dnia 13 maja 2014 r. – Google Spain SL, Google Inc. przeciwko Agencia de Protección de Datos (AEPD), Mario Costeja González (sprawa C-131/12), Dz.Urz. UE C 212/4 z 7 lipca 2014 r.; EAG. Guidelines, s. 17-18.



4.5 Ochrona praw i wolności

Cele archiwalne w interesie publicznym w rozporządzeniu ogólnym o ochronie danych

Przetwarzanie danych osobowych do celów archiwizacji, celów badań naukowych lub historycznych albo celów statystycznych jest dopuszczalne pod warunkiem, że ich administrator ustali, iż zakładanych celów nie osiągnąłby w razie odosobowienia danych[1]. Trzeba wykazać, czy uprawnionych potrzeb nie sposób zrealizować bez przetwarzania spersonalizowanych komponentów informacji, a ściślej – bez odkrywania jednostkowych tożsamości. Tego rodzaju dowód powinien być odniesiony do skali czasu, którą zamyka naturalne wygaśnięcie ochrony danych, a przynajmniej – rozsądne prawdopodobieństwo jej wygaśnięcia, skorelowane z typowym trwaniem ludzkiego życia[2]. Znaczenie indywidualnych tożsamości dla celów archiwizacji i dla badawczych zastosowań nie jest bowiem oczywiste. W porządku zdarzeń ta ocena powinna być pierwsza.

Nie ulega wątpliwości, że rozporządzenie rekomenduje anonimizację zapisów informacji, jeśli miałyby być wykorzystane do wyróżnionych celów, w tym archiwizacyjnych[3]. Gdyby dalsze przetwarzanie danych okazało się jednak nieodzowne, zastosowanie miałby obowiązek wdrożenia przez administratorów środków technicznych i organizacyjnych w celu ochrony praw i wolności osób, których te dane dotyczą[4]. Mowa o równoważeniu ryzyka powodowanego wyjściem poza pierwotną użyteczność danych i poza przewidziany dla jej realizacji okres. Wdrożenie wskazanych środków nie zostało powiązane ze szczególnymi wyjątkami od pryncypiów ochrony danych, ale z uprzywilejowanymi celami w ogólności. Środki te miałyby „ograniczyć przetwarzanie danych osobowych w myśl zasad proporcjonalności i konieczności”, a także zapewnić „w szczególności poszanowanie zasady minimalizacji danych”[5]. Niezależnie od tak sformułowanych wymagań, specyficznie przypisanych do wyróżnionych celów, środki techniczne i organizacyjne w każdym przypadku przetwarzania danych osobowych powinny urzeczywistniać standard „integralności i poufności”.

W rozporządzeniu „integralność i poufność” stanowią etykietę zasady zapewniania bezpieczeństwa danych. Szczególnie istotna jest pod tym względem ochrona przed nieuprawnionym lub bezprawnym przetwarzaniem[6]. Dla lepszego zrozumienia enigmatycznego rozróżnienia tych zabronionych czynów, sięgnąć można do kontekstów uchylonej dyrektywy 95/46/WE, obejmujących dokonane bez upoważnienia ujawnienie danych albo dostęp do nich, a także bezprawne zniszczenie danych. Wydaje się, że zbliżone znaczenie ma też przepis rozporządzenia, zwłaszcza że dalej wylicza on czynniki ryzyka dla integralności danych w postaci ich „przypadkowej utraty, zniszczenia lub uszkodzenia”. Zamierzone, a z drugiej strony nierozmyślne naruszenia bezpieczeństwa, jedne i drugie z możliwym udziałem administratorów i odbiorców danych, podmiotów przetwarzających, a także innych aktorów, którzy mogą nawet nie wejrzeć w informację, ale sprowadzają ryzyko dla jej integralności (jak np. terroryści).

Zasadę minimalizacji danych rozporządzenie w ogólności wyraziło natomiast poprzez sformułowanie zwięzłego postulatu, by dane osobowe były „adekwatne, stosowne oraz ograniczone do tego, co niezbędne do celów, w których są przetwarzane”[7]. Wymagana jest relewantność środków i celów w ramach konkretnych przedsięwzięć, a nie mają znaczenia cechy administratora danych, walor jego działania ani waga spodziewanych wyników.

Minimalizacja danych stanowi oczekiwane następstwo stosowania się do standardu „proporcjonalności i konieczności”. Wywodzi się on z fundamentalnej zasady rozporządzenia, że dane osobowe wolno przetwarzać pod warunkiem, że w inny rozsądny sposób nie można by osiągnąć uprawnionych celów[8]. W tym rozumieniu posługiwanie się informacjami identyfikującymi ludzi byłoby dopuszczalne pod warunkiem wykazania, że jest prowadzone w granicach usprawiedliwionej potrzeby i w tym zakresie niezbędne.

Naruszenia zasady minimalizacji danych mogą być wielorakie – ze względu na zbyteczność gromadzenia i używania określonych informacji do osiągnięcia zakładanego czy też deklarowanego rezultatu albo przetwarzanie danych, które są wprawdzie adekwatne do celu, ale występują w ilości większej niż to konieczne. Szczególnym uchybieniem przeciw minimalizacji danych wydaje się ich przechowywanie ponad wyznaczony dla nich okres. Nienależyte byłoby również przetwarzanie danych adekwatnych, w nienadmiernej nawet  ilości i nie dłużej niż zostało dla nich ustalone, z tym jednak, że cel byłby osiągalny również bez identyfikowania osób fizycznych.

Do celów archiwizacji i pozostałych wraz z nimi wymienianych, wymogi minimalizacji stosują się swoiście. Zgromadzone dane powinny w całości spełniać przyjęte kryteria kwalifikacyjne, a w tym – posiadać zakładaną informacyjną wartość. Ponadto, nie wystarczyłoby stwierdzenie, że określone wiadomości są konieczne dla realizacji tych celów, lecz pozostawałby dodatkowo do przeprowadzenia dowód niezbędności zawartych w nich danych osobowych.

Tak ujmowaną dyspozycję trzeba niemniej odczytywać zapewne w powiązaniu z  klauzulą „rozsądnie prawdopodobnego sposobu” identyfikacji osób, skonfrontowaną z motywem nadmiernego utrudnienia bądź uniemożliwienia osiągania celów archiwizacji. Nie wydaje się, by zalecała albo nakazywała wybór dowolnie uciążliwych środków, które byłyby alternatywne względem przetwarzania danych osobowych. Nieracjonalność nakładów – sił,  kosztów, czasu – które trzeba by ponieść w celu wykorzystania danych ze skutkiem w postaci naruszenia prawa do ich ochrony, wypada przyjmować jako akceptowalny argument na rzecz warunkowego dopuszczenia do gromadzenia identyfikujących informacji. Nawet gdy ich administrator mógłby w ostateczności obyć się bez nich, lecz z drugiej strony, gdyby ich usunięcie wydatnie utrudniało realizowanie przezeń celów archiwizacji. Natomiast łatwość naruszenia może okazać się zbieżna z łatwością zapobiegania mu, włącznie z identyfikacją i prewencyjnym pozbyciem się danych, które są pozbawione przymiotu niezbędności do uprzywilejowanych celów. Tego rodzaju rozstrzygnięcia powinny, w każdym razie, podlegać standardom rzetelności przetwarzania. Obok minimalizacji rozporządzenie wymienia środek ochronny w postaci pseudonimizacji danych, z zastrzeżeniem, by nie stanowiła przeszkody w realizacji celów przetwarzania. Ma ona zastosowanie w środowisku cyfrowym, a i to nie bez trudności. Polega na kodowaniu danych według zdefiniowanego klucza, przechowywanego przez administratorów danych odrębnie w stosunku do informacyjnych zasobów[9]. Określoność i zachowanie klucza są nieodzowne, gdyż wymaga się od pseudonimizacji, aby była odwracalna. Z tego względu poddane jej spersonalizowane informacje nadal uważa się za mające zdolność identyfikowania, nieanonimowe.


[1] Art. 89 ust. 1, mot. 156 R.2016/679.
[2] EAG. Guidance, s. 5-6 (pkt 5).
[3] Sakowska-Baryła, Ogólne rozporządzenie – komentarz do art. 89 [3] R.2016/679, s. 624-625. Omawiane tu zalecenie zostało przedstawione jako wyraz prymatu praw podmiotu danych.
[4] Art. 5 ust. 1 lit. e R.2016/679.
[5] Tamże, mot. 156; por. art. 89 ust. 1.
[6] Tamże, art. 5 ust. 1 lit. f; w polskiej wersji rozporządzenia 2016/679: „niedozwolonym lub niezgodnym z prawem” – co nie jest dostatecznie jasne ani wierne innym wersjom językowym, m.in. angielskiemu „unauthorised or unlawful”.
[7] Tamże, art. 5 ust. 1 lit c.
[8] Tamże, art. 6 ust. 1 lit. c, e.
[9] Por. Gawroński, Ochrona danych, s. 329-330.



4.4 Ograniczenia prawa do ochrony danych

Cele archiwalne w interesie publicznym w rozporządzeniu ogólnym o ochronie danych

W świetle rozporządzenia prawo do ochrony danych osobowych wolno ograniczać, gdyby w związku z realizowaniem celów archiwizacji literalne wypełnienie obowiązków administratorów danych okazywało się niemożliwe albo wymagało od nich niewspółmiernego wysiłku[1]. Pojęcie niewspółmierności pozostawione zostało bez żadnego odniesienia, lecz bez wątpienia mowa w tym miejscu o zróżnicowanych nakładach – w tym organizacyjnych, finansowych i czasowych – przyrównanych do korzyści osób, których dane dotyczą, płynących z pełnego respektowania ochronnych gwarancji. Występują też podobne zwroty, które dopuszczają ograniczenie prawa do ochrony, gdyby całkowite jego egzekwowanie miało „uniemożliwić albo poważnie utrudnić” osiąganie celów archiwizacji[2]. Ta ostatnia przesłanka została wzmocniona zastrzeżeniem, że wyjątki mogą być dopuszczone, o ile konieczne są do realizacji konkretnych celów. Takie sformułowanie wyklucza, co do zasady, przywileje blankietowe, motywowane np. wagą ogólnie ujmowanej działalności administratora danych. Oblig, by stosowanie się do zasad przetwarzania było rozliczalne, potencjalnie oznacza zdanie rachunku z każdego odstępstwa od podstawowego standardu. Rozporządzenie opiera się bowiem – co w literaturze trafnie podkreślono – na zasadzie domniemania winy administratora danych[3]. To na nim spoczywa ciężar wykazania, że działa zgodnie z prawem.

Nawet uzasadnione wyjątki nie mogłyby skutkować całkowitym uchyleniem gwarancji, które rozporządzenie przewiduje. Postulat strzeżenia elementarnego sensu europejskiej regulacji przed ekscesami praktyki skierowany został do wszystkich administratorów i objął wszelkie wiadomości o żyjących ludziach – z zastrzeżeniem ich rozsądnej i prawdopodobnej wyszukiwalności – bo każdą z nich można posłużyć się na szkodę jednostki. Dozwolone odstępstwa, zwłaszcza na rzecz władzy publicznej, nie są błahe, ale brzegowe pryncypia wiążą, co do zasady, wszystkich.

Przetwarzanie danych z pewnością powinno pozostawać umocowane w akceptowanych
i formalnie usankcjonowanych wartościach. Nawet niecelowość stanowi w tej dziedzinie poważne naruszenie. Nie byłoby dopuszczalne używanie informacyjnych instrumentów do wtargnięcia w ludzką prywatność, do inwigilacji, społecznej stygmatyzacji, dyskryminowania ani represjonowania ludzi, wywierania na nich niechcianego wpływu, a w tym niejawnego manipulowania ich zachowaniami. Problematyczne bywa samo upublicznianie tożsamości osób. Kategoryczny sprzeciw budzi zresztą dopuszczenie do takich skutków przez administratora danych, choćby nieumyślnie. Niedozwolone stało się również – z wyjątkami zawarowanymi w rozporządzeniu – stawianie ludziom przeszkód w sprawowaniu kontroli nad przetwarzaniem dotyczących ich danych. Dotyczy to utrudniania przepływu wiedzy o odnoszących się do nich operacjach na danych osobowych, a także pozbawiania ich możności oddziaływania na te dane, w tym ich modyfikacji i kwestionowania.

Kwalifikowaną formą limitowania wyjątków na rzecz wybranych celów przetwarzania jest wzbronienie naruszeń istoty prawa do ochrony danych. Nie budzi wątpliwości, że owego rdzenia osłonowych gwarancji nie wolno naruszać w ogóle, ale zakaz wyrażony został w kontekście przetwarzania szczególnych kategorii danych osobowych (tzw. danych wrażliwych) – m.in. w związku z realizowaniem celów archiwizacji[4]. Rozumieć go należy jako przeciwwagę dla uchylenia – na rzecz realizacji tych celów – generalnego zakazu przetwarzania takich danych[5].

„Istota prawa do ochrony” to klauzula generalna, która z natury nie poddaje się precyzowaniu in abstracto[6]. Wolno niemniej przyjąć, że, jej wyróżnienie w powiązaniu ze szczególnymi kategoriami danych wynika z podwyższonej dbałości o interesy osób, których te dane dotyczą. Europejscy prawodawcy podjęli się skatalogowania typów informacji, których przetwarzanie uznali za szczególnie ryzykowne. Jest to – a nie mógł być inny – zestaw arbitralny i nieuchronnie niepełny. Obejmuje dane, które mogą ujawniać pochodzenie rasowe lub etniczne określonych ludzi, ich poglądy polityczne, religijne lub filozoficzne przekonania, przynależność do związków zawodowych, stan zdrowia, życie seksualne i seksualną orientację, a także cechy genetyczne lub biometryczne.

W związku z ich przetwarzaniem w rozporządzeniu mówi się ogólnie o ryzyku dla podstawowych praw i wolności[7]. Jest więc ono złożone, wymagające przyrównywania do tak określonych prawnie chronionych dóbr. Ujawnienie tego rodzaju danych mogłoby stawiać ludzi w niekorzystnej sytuacji społecznej bądź osobistej[8]. Nieakceptowane oddziaływania, bazujące na informacyjnych nadużyciach, z zasady nie są co do rodzaju inne niż w przypadku „zwykłych” danych osobowych. Bywają jednak znacznie bardziej intensywne. Ponadto jednak pojawiają się zagrożenia specyficzne, bo np. danymi biometrycznymi lub genetycznymi można posłużyć się nie tylko do zbanalizowanej kradzieży tożsamości, ale też do występków przeciw integralności człowieka, nie wyłączając zakazanej eugenicznej selekcji albo reprodukcyjnego klonowania[9].

Istota prawa do ochrony danych osobowych nie znajduje w rozporządzeniu pozytywnego zdefiniowania, ale dostrzegalny jest jej odwrócony cień: wszystko, co w toku przetwarzania nie może się zdarzyć, jeśli miałaby być uchroniona.

Kategoryczne, choć inne ograniczenie przetwarzania objęło również dane osobowe, które dotyczą „wyroków skazujących oraz naruszeń prawa lub powiązanych środków bezpieczeństwa”[10]. W stosunku do nich rozporządzenie nie przewiduje specjalnego traktowania celów archiwizacji, a nawet nie wynika z niego wyraźnie, by uwzględniało ich wypełnianie. Można, co najwyżej, powiązać posługiwanie się tego rodzaju informacjami z pozytywnie wyróżnioną w rozporządzeniu archiwizacją, która służy rozliczaniu rządów dyktatorskich i zbrodni. W Polsce ustalił się skądinąd kontrowersyjny model niemal całkowitego wyłączania tego rodzaju rozliczeń spod działania prawa ochrony danych – co wydaje się aberracją[11]. Rozporządzenie formułuje, w każdym razie, warunek nadzoru władz publicznych nad przetwarzaniem takich danych, a także wymaga, by przepisy pozwalały na ich przetwarzanie, przewidując zarazem odpowiednie zabezpieczenia praw i wolności osób, których dane dotyczą. Natomiast polskie prawo krajowe nie krępuje archiwizacji wskazanych danych na ogólnych zasadach – i odpowiednio do tego kształtuje się praktyka, sprowadzając ryzyko naruszania prawa do ochrony danych. Przeciwdziałania mu można upatrywać w ustawowej karencji na udostępnianie akt spraw sądowych i dochodzeniowych[12]. Ma ona niemniej wpływ na jeden tylko – krytycznie wprawdzie ważny – przejaw przetwarzania danych. Ponadto, owa karencja należy do najżywiej kwestionowanych przez zawiedzionych badaczy i publicystów, a poddanie jej uznaniowym wyjątkom zostało przesądzone przez sejmową komisję[13].


[1] Art. 14 ust. 5 lit. b, art. 19, art. 34 ust. 3 lit. c, mot. 62 R.2016/679.
[2] Tamże, art. 14 ust. 5 lit. b, art. 17 ust. 3 lit. d, art. 89 ust. 3, mot. 62.
[3] Gawroński, Ochrona danych, s. 51.
[4] Art. 9 ust. 2 lit. j (por. też lit. g) R.2016/679.
[5] Tamże, art. 9 ust. 1, mot. 52 i 53.
[6] Specyficznie sformułowała to Ewa Kulesza: „podstawowe uprawnienia stanowiące istotę ochrony danych: prawo do informacji i prawo do kontroli przetwarzania danych osobowych”, Ochrona danych osobowych klientów jako element działania etycznego przedsiębiorcy (w:) „Annales. Etyka w życiu gospodarczym” 2010, vol. 13, nr 1, s. 97-98 (http://www.annalesonline. uni.lodz.pl/archiwum/2010/ 2010_01_kulesza_97_105.pdf [odczyt 2018 09 18]).
[7] Mot. 51 R.2016/679.
[8] Por. Sakowska-Baryła, Ogólne rozporządzenie, komentarz do art. 9 [1]; Fajgielski, Ogólne rozporządzenie, komentarz do art. 9 [6]. Oboje autorzy szczególnie wyróżnili ryzyko dyskryminacji.
[9] KPP UE, art. 3.
[10] Art. 9 ust. 4 lit. c, art. 10, mot. 75, 97 R.2016/679.
[11] Art. 71 ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (Dz. U. z 2018 r. poz. 2032, 2529, z 2019 r. poz. 131); por. mot. 73 R.2016/679. Podobne wątpliwości sygnalizowane są w związku z art. 6 ustawy o ochronie danych osobowych, w zakresie, w jakim wyłącza on ochronę w stosunku do całościowo ujętej działalności służb specjalnych – zob. Sakowska-Baryła (red.), Ogólne rozporządzenie, K. Wygoda, komentarz do art. 2 [1] R.2016/679, s. 54.
[12] Art. 16b ust. 2 pkt 4 unza. Litwiński, Rozporządzenie UE  – komentarz do art. 89 [1] R.2016/679.
[13] Zapis przebiegu posiedzenia Komisji [Sejmu] do spraw Petycji (nr 70) z dnia 5 kwietnia 2017 r. – http://orka.sejm.gov.pl/zapisy8.nsf/0/008BDD008D5E4FA0C12580FE0048BB7B/%24File/0175208.pdf [odczyt 2018 07 08]. Rozstrzygnięcie komisji przez kolejne lata pozostało wprawdzie bez skutku.



4.3 Aspekt interesu publicznego


Cele archiwalne w interesie publicznym w rozporządzeniu ogólnym o ochronie danych

Wyróżnienie w rozporządzeniu celów archiwizacji dotyczy tylko takich, które są w „interesie publicznym”. Szczególna użyteczność , która nie doczekała się objaśnienia w obrębie tego aktu. W doktrynie prawa przyjęło się rozumieć interes publiczny jako stan rzeczy, który odpowiada zobiektywizowanym potrzebom społecznej zbiorowości i z tego względu korzysta z prawnej ochrony[1]. Uwagi wymaga występujący w rozporządzeniu zwrot: „wpisy będące przedmiotem interesu publicznego”[2]. Prawodawcy mieli koncepcję pewnych typów informacji, których treść nacechowana jest istotnością dla ludzkich wspólnot. Posłużyli się jedną tylko egzemplifikacją, uwydatniającą wagę zachowywania danych, które mogą okazać się przydatne do ustalania odpowiedzialności za rządy dyktatorskie, zbrodnie przeciwko ludzkości albo zbrodnie wojenne. Ten motyw pamięci rozliczeniowej nie pretenduje do całościowego ujęcia i nie znajduje też dopełnienia w innych miejscach rozporządzenia ani w pozostałych europejskich regulacjach. Pozostawia obszerne miejsce na niesprecyzowane inne przypadki gromadzenia zasobów informacji „w interesie publicznym”. Takiego waloru można, bez wątpienia, upatrywać także w przetwarzaniu wielu rodzajów danych, które tworzą wiedzę, stanowią tytuły praw albo konstytuują zbiorową tożsamość i wspólną pamięć ludzi[3].

Podtrzymywanie informacji, która zachowuje przydatność do zaspokajania wszelkich uprawnionych potrzeb – materialnych i duchowych, grupowych albo indywidualnych – stanowi wspólne dobro ludzkich zbiorowości, ma publiczne znaczenie[4]. Dalsze zastosowania zgromadzonych zasobów mogą natomiast rozpraszać się na pożytki poszczególnych ludzi lub środowisk, choć niekiedy realizują też publiczny interes „drugiej generacji”. Tak jest m.in. z dokumentacyjnymi źródłami historycznej pamięci, w której poszczególne jednostki partycypują w różny sposób i w niejednakowym stopniu, lecz która jest doniosła powszechnie, bo skrywa „milowe kamienie” społecznej, zbiorowej świadomości. Niemniej jednak, gdy w związku z celami archiwizacji rozporządzenie przywołuje kategorię publicznego interesu, koncentruje się na kreowaniu informacyjnego potencjału, zaś osiąganie dalszych rezultatów pozostawia na odległym planie.

Pozostawiając miejsce na takie rozumowanie, rozporządzenie podkreśla też istnienie celów archiwizacji niemających związku z interesem publicznym, a w konsekwencji niekorzystających z przywilejów [5].

Mimo skojarzenia z interesem publicznym, urzeczywistnianie celów archiwizacji nie zostało zastrzeżone dla określonych podmiotów, a w tym – dla instytucjonalnych publicznych archiwów. Rozporządzenie wyraźnie wręcz zastrzega powinność prawnego wyróżnienia również prywatnych aktorów przetwarzania danych, które dysponują zapisami informacji „będącymi przedmiotem interesu publicznego”, zarządzają nimi i powinny to czynić, wspierane i wręcz zobligowane przez prawo[6]. Z drugiej strony, tak sformułowana charakterystyka podkreśla istnienie celów archiwizacji niemających związku z interesem publicznym, a w konsekwencji niekorzystających z przywilejów.

Pierwszoplanowym kryterium wydaje się właściwość samej informacji: znaczenie archiwaliów, gromadzonych przez różnych ich depozytariuszy, dla publicznego interesu. Symptomatyczne więc, że brytyjscy archiwiści odczytali ten przepis odmiennie, uwydatniając element formalnego zobowiązania niektórych podmiotów do prowadzenia działalności archiwalnej. Doprowadziło ich to do zaskakującej konkluzji, że “(…) nie charakter archiwaliów, ale misja przechowującej je instytucji przesądza, czy wyjątki [na rzecz celów archiwizacji] mają zastosowanie[7]. Mowa w dodatku ściśle o misji umocowanej w prawnym upoważnieniu do prowadzenia określonej działalności, bez którego z wyjątków od rygorów ochrony danych korzystać jakoby nie wolno[8]. Ponadto, wywód ten operuje terminem „institution”, bardziej sformalizowanym niż wynika z rozporządzenia („body”).

Trudno by nie dopatrzyć się w nim argumentów z innego kręgu kulturowego na rzecz ledwie co odrzuconej hipotezy wyłączności władzy publicznej w definiowaniu interesu publicznego. Źródła tej odmienności mogą kryć się w upowszechnionych postawach obywateli wobec ich państw, odzwierciedlać niejednakowe w zjednoczonej Europie poziomy zaufania do publicznych organów.

Cele archiwizacji wymieniane są w rozporządzeniu – z niewieloma wyjątkami – wraz z podobnie uprzywilejowanymi celami badań naukowych, historycznych i celami statystycznymi (z charakterystycznym odróżnieniem historii od nauki)[9]. Tym jednak nie towarzyszy dopowiadane: „w interesie publicznym”. Spośród owych podobnych celów rozporządzenie wyróżniło natomiast – chociaż marginalnie – takie, które mają udział w realizacji publicznych zadań[10]. Odmiennie niż cele archiwizacji należą one bowiem do sfery zastosowań. Tam rozstrzyga się, czy dane osobowe są przetwarzane z pożytkiem dla wspólnoty, czy też badanie zyska znaczenie w mniejszej skali albo w ogóle go nie ma. Aspekt publicznego interesu podlega każdorazowemu potwierdzaniu, jeśli od tego zależałoby dopuszczenie wyjątków od rygorów ochrony danych osobowych. Tymczasem cele archiwizacji czerpią znaczenie ze wstępnie oszacowanej, a w istocie potencjalnej wagi informacyjnych zasobów. W pewnym zakresie mogą korzystać z domniemania, że są ukierunkowane na gromadzenie danych, które odznaczają się publiczną przydatnością.

Cele archiwizacji z zasady nie odwołują się natomiast do odrębnie w rozporządzeniu uregulowanych ograniczeń prawa do ochrony danych, które są przewidziane ze względu na szczególnie ważne potrzeby, zwłaszcza leżące w interesie publicznym[11]. Tego rodzaju wyjątki od informacyjnych obowiązków oraz gwarancji kontroli nad przetwarzaniem danych osobowych mogą być czynione przede wszystkim w zakresie wypełniania newralgicznych funkcji państw. Posiłkować mają się nimi rządy, na rzecz efektywności działań, które można etykietować jako zapewnianie narodom bezpieczeństwa i dobrobytu. Argument ochrony danych musiałyby też ustąpić przed niesprecyzowanymi „innymi ważnymi celami leżącymi w ogólnym interesie publicznym Unii lub państwa członkowskiego”. W cieniu przywilejów publicznej władzy dozwolono jeszcze na odstępstwa na rzecz wspierania roszczeń cywilnoprawnych (mających znaczenie dla rynków) oraz w imię ochrony osób, których dane dotyczą, a także praw i wolności innych osób. Korzystanie z takich odstępstw nie podlega dowolności; nawet one są dopuszczalne tylko w stopniu proporcjonalnym i niezbędnym do zaspokajania owych szczególnych potrzeb – ze znamiennym dodatkowym zastrzeżeniem: „w demokratycznym społeczeństwie” oraz zakazem naruszania istoty podstawowych praw i wolności[12]. Przyjąć należy, że – w stosunku do celów archiwizacji – mowa o wzajemnie odrębnych typach wyjątków, opartych na nieprzystających do siebie argumentach.


[1] Marek Szydło, komentarz do art. 22 Konstytucji RP [X 87 (4), 94 (7)], s. 627-628 (w:) Safjan, Bosek, Konstytucja RP; Eliza Komierzyńska, Marian Zdyb, Klauzula interesu publicznego w działaniach administracji publicznej (w:) Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska Lublin – Polonia Vol. LXIII, 2 – 2016, s. 161-166.
[2] Mot. 158 R.2016/679.
[3] M. Sakowska-Baryła powiązała publiczną użyteczność celów archiwalnych z szeroką charakterystyką zastosowań narodowego zasobu archiwalnego w art. 2 ustawy z dnia 14 lipca 1983 r. o narodowym zasobie archiwalnym i archiwach (Dz.U. z 2019 r., poz. 553) – dalej zwanej „unza” (w:) Sakowska-Baryła (red.), Ogólne rozporządzenie – komentarz do art. 89 [5] R.2016/679, s. 626.
[4] M.A. Chabin, RGPD. Traitement; Guide to archiving personal data, s. 19, 39-40; por. Archives: Public Interest: Written question – 111381, https://www.parliament.uk/business/publications/written-questions-answers-statements/written-question/Commons/2017-11-03/111381/.
[5] Sakowska-Baryła, Ogólne rozporządzenie – komentarz do art. 89 [5] R.2016/679, s. 626. Paweł Fajgielski wyłącza z zakresu „celów archiwalnych w interesie publicznym” przetwarzanie danych do celów prywatnych (Ogólne rozporządzenie o ochronie danych. Ustawa o ochronie danych osobowych. Komentarz, Warszawa 2018, komentarz do art. 89 [3]) – co wydaje się nadmiernie uproszczonym rozgraniczeniem.
[6] Mot. 158 R.2016/679.
[7] EAG. Guidance, s. 10.
[8] Pojęcie działalności archiwalnej w rozumieniu art. 23 unza.
[9] W istocie, rozróżnienie to, przyciągające uwagę komentatorów (Fajgielski, Ogólne rozporządzenie, komentarz do art. 89 [3]) nie jest obojętne również dla archiwistyki. Zdaje się wyrażać w nim założenie, że cele badań historycznych przyświecać mogą nie tylko akademickim badaczom, ale i każdemu, kto dąży do poznania przeszłości, choćby na własny użytek. Nawet tak ściśle osobiste przedsięwzięcia mogłyby uzasadniać korzystanie z przywilejów zastrzeżonych dla wyróżnionych celów przetwarzania danych.
[10] Wyjątek w art. 21 ust. 6 R.2016/679.
[11] Tamże, art. 6 ust. 4 i art. 23 ust. 1.
[12] W związku z celami archiwizacji zakaz odniesiono do szczególnych kategorii danych osobowych.



4. Archiwizacja w interesie publicznym

Cele archiwalne w interesie publicznym w rozporządzeniu ogólnym o ochronie danych


Rozporządzenie przyznaje albo dopuszcza szereg preferencyjnych odstępstw od rygorów przetwarzania danych osobowych – na rzecz celów, które przywoływane są zawsze z zawężającym dookreśleniem: „w interesie publicznym”, a w polskiej wersji nazywane zostały „celami archiwalnymi”[1]. Biorąc pod uwagę, że roboczą podstawę unijnego procesu legislacyjnego stanowił tekst angielski, poprawnym terminem wydają się „cele archiwizacji” (archiving purposes)[2]. Taki przekład dobrze oddaje sens przepisów, w przeciwieństwie do urzędowego, który sprawia wrażenie znaczeniowej pustki. Inne kluczowe wersje językowe nie przynoszą rozstrzygnięcia[3]. Alternatywny termin jest więc poniżej stosowany. Cele, o których mowa, nie były wyróżniane we wcześniejszych projektach ani europejskich dokumentach w dziedzinie ochrony danych osobowych.


[1] Motywy 50, 52, 53, 62, 65, 73, 156, 158, artykuł 5 ust. 1 lit. b, e; art. 9 ust. 2 lit. j, art. 14 ust. 5 lit. b, art. 17 ust. 3 lit. d, art. 89 ust. 1, 3 R.2016/679.
[2] Termin „archiwizacja”, obecnie dominujący w uzusie językowym, ma złożoną historię. W Polskim słowniku archiwalnym w opracowaniu Aleksego Bachulskiego, Kazimierza Konarskiego i Adama Wolffa (Warszawa 1952) oraz kolejnym, pod red. Wandy Maciejewskiej (Warszawa 1974) figuruje zanikła obecnie forma „archiwalizacja”.
[3] Wersja francuska zbliżona do polskiej (les fins archivistiques), natomiast niemiecka (die Archivzwecken) i hiszpańska (los fines de archivo) mogłyby być tłumaczone neutralnie, jako „cele archiwów”).



Cele archiwalne w interesie publicznym w rozporządzeniu ogólnym o ochronie danych

1. Co pod ochroną, a co nie


Posługiwanie się informacjami, które odkrywają tożsamość żyjących ludzi, z zasady uważa się za ryzykowne, stanowiące swoistą ostateczność. Obawy, jakie wzbudza przetwarzanie danych osobowych, znalazły wyraz w wiele razy przywoływanym warunku, że może być podjęte, o ile jest niezbędne [1]. Powinno mieć miejsce jedynie wtedy, jeśli określonych i uprawnionych celów nie można „w rozsądny sposób” osiągnąć inną drogą [2]. Spersonalizowana wiedza nie jest jednak źródłem tylko zagrożeń, ale także informacyjnym bogactwem. Europejskie rozporządzenie ogólne w sprawie ochrony danych deklaruje – nawiązując do swego dwoistego tytułu – że osłania szeroko ujmowane podstawowe prawa i wolności ludzi, a wśród nich tylko w szczególności ich prawo do ochrony tych danych [3].

To znamienne, że akt ten kilkadziesiąt razy odwołuje się do kategorii rozsądku – intuicyjnie i wspólnie odczuwanej racjonalności, źródła potocznego przeświadczenia. Rozsądek uzupełnia siłę stanowionych norm. Bywają one niepewne i nie wszędzie sięgają; same nie dawałyby skutecznych gwarancji. Podobną wymowę ma w rozporządzeniu etyczny postulat rzetelności przetwarzania danych. Topos skonfrontowany z grą, na której opiera się stanowienie i stosowanie praw.

Zdolność identyfikowania określonych ludzi nie cechuje wyłącznie pełnych i spójnych informacji; definiowanie indywidualnej tożsamości bywa składane z detali, poddawanych zestawianiu ze sobą. Może obywać się bez imion, nazwisk albo identyfikacyjnych numerów, bo człowiek pozostawia za sobą inne tropy. W tym sensie rozporządzenie wyróżnia jego „fizyczną, fizjologiczną, genetyczną, psychiczną, ekonomiczną, kulturową lub społeczną tożsamość” [4]. W środowisku cyfrowym jego bywalców ujawniają m.in. loginy lub przydomki, ale też parametry „nieludzkie”: lokalizacja albo identyfikatory urządzeń i aplikacji.

Modele ochrony danych osobowych od czasu pierwszych ich konceptualizacji odnoszone były do osób fizycznych – żyjących ludzi, będących podmiotami praw [5]. Wolno im bronić swojej informacyjnej autonomii, działać we własnej sprawie. Wraz z zamknięciem fizycznej egzystencji człowieka gaśnie ochrona dotyczących go danych.

Osłonowe rygory znajdują zastosowanie do zautomatyzowanego przetwarzania danych osobowych – tzn. opartego na operacjach logicznych albo arytmetycznych, które w całości albo w części wykonywane są maszynowo. W praktyce, automatyzacja oparta jest niemal wyłącznie na technologiach cyfrowych, których nie należy jednak postrzegać tylko w skojarzeniu z systemami informatycznymi [6].

Te same rygory stosuje się też do przetwarzania ręcznego, gdyby dane objęte były systemem dokumentowania (filing system), który w polskiej tradycji językowej przyjęło się nazywać „zbiorem”, albo nawet gdyby tylko były przeznaczone do umieszczenia w nim [7]. Za nieodłączną cechę zbioru uważa się takie jego uporządkowanie, że zawarte w nim dane dostępne są według określonych kryteriów[8].

Co więcej, jeśli zastosowane sposoby identyfikowania ludzi nie byłyby „rozsądnie prawdopodobne” (z uwzględnieniem kosztu i czasu niezbędnych operacji, a także dostępnej technologii), wątpliwa byłaby celowość uruchamiania mechanizmów ochrony danych [9]. To nie okazjonalne wyczyny sprowadzają godne uwagi zagrożenie. Nie warto zaprzątać uwagi wyrafinowanymi arcydziełami inwigilacji w obliczu destrukcyjnej potęgi zwyczajnych a powszechnie występujących praktyk. Jest to kolejne w rozporządzeniu odwołanie do potęgi rozsądku.

Jest niepisaną prawidłowością, że wyróżnione sposoby przetwarzania w praktyce nie odnoszą się do sporadycznych operacji na wyosobnionych danych. Zarówno zautomatyzowane procedury, jak i nieautomatyczne zbiory mają – poza użytkiem osobistym – marginalne zastosowanie do informacyjnych mikrozasobów, często natomiast służą zarządzaniu informacją masową. Sposób działania wskazuje pośrednio na jego skalę.

Tym samym, ochroną danych osobowych nie rządzi logika oczywistych znamion tożsamości, ale też nie wszystkie dane i nie wszystkie sposoby ich przetwarzania podlegają rygorom tej ochrony [10]. Uwagę europejskich prawodawców zawsze przyciągały rozwiązania zapewniające skuteczność wyszukiwania informacji, które jednoznacznie wskażą na konkretne osoby [11]. Przetwarzanie danych pozbawione tej właściwości – niebezpiecznej i pożądanej – nie sprowadza krytycznego ryzyka, choćby i polegało na prześwietlaniu ludzi [12]. Naruszyć wolności i prawa można też w drodze niewydajnych wyszukiwawczych procedur, tropienia krok po kroku rozproszonych wiadomości, ale ochronny system nie został zbudowany przeciw incydentalnym, żmudnym i zawodnym sposobom działania. Rozporządzenie wprost wprawdzie nie przywołuje już kryterium wyszukiwawczej łatwości; jest bardziej kategoryczne niż regulacja je poprzedzająca –  lecz nadal selektywne [13].

Sformułowaniu pozytywnych kryteriów, które określają materialny zakres stosowania rozporządzenia, towarzyszy katalog negatywny, pełniący w istocie tę samą funkcję – wytyczania granic regulacji, z tym, że „od zewnątrz” [14]. Między przeciwstawnymi wyróżnikami utrzymują się ponadto nierozpoznane przestrzenie, wypełnione przetwarzaniem danych niezautomatyzowanym albo zachodzącym poza zbiorami i nawet bez zamiaru przetwarzania ich w zbiorach. Doktryna prawa ma z nimi dolegliwy problem.

W jej obrębie silną pozycję (daleką niemniej od wyłączności) zyskał pogląd odmienny od powyższego ujęcia, maksymalizujący ów materialny zakres. Akcentuje, że kluczową intencją rozporządzenia jest generalnie ochrona danych osobowych, a wobec tego okoliczności i cechy przetwarzania muszą być uznane za drugorzędne lub zgoła nieistotne [15]. Mimo przemilczenia w przytoczonej argumentacji drugiego z „tytułowych” motywów – swobodnego przepływu danych – jej celowościowa osnowa wydaje się niepozbawiona racji. Nie sposób byłoby jednak przychylić się do jej rozwijania w kierunku wykładni asemantycznej, która ignorowałaby wyraźnie ograniczające sformułowania przepisów rozporządzenia o zakresie jego stosowania [16]. Choć ochrona danych osobowych, bez względu na sposób ich zorganizowania, niespornie stanowi jedno z praw podstawowych, pochopny byłby wniosek, jakoby rozporządzenie miało stanowić w tej dziedzinie całościową regulację [17]. Wiele natomiast przemawia za odnoszeniem go ściśle do kluczowych zagrożeń, które godzą w informacyjną autonomię człowieka, a nie do zjawisk pomniejszych i przygodnych.

Ważny motyw tego aktu nadal stanowi nie tyle holistycznie ujmowana ochrona danych, co unifikacja jej standardów w zjednoczonej Europie – w takim zakresie oraz stopniu, w jakim ma znaczenie dla regionalnej integracji [18]. Unia Europejska genetycznie wywodzi się bowiem z projektu współpracy gospodarczej, a dopiero stosunkowo niedawno zdobyła się na własne sformułowanie katalogu praw i wolności [19]. Dbałość o funkcjonowanie wspólnego rynku, uzupełniona o wątki współpracy administracyjnej, jest w rozporządzeniu dobitnie eksponowana. W świetle powyższego, kompleksowa, a zwłaszcza docelowo rozumiana regulacja w zakresie ochrony danych osobowych nie sprawiałaby wrażenia naturalnej materii unijnego prawodawstwa.

Rozporządzenie wydane zostało wprawdzie w normatywnym porządku, w którym prawom człowieka przypisuje się szczególną ważność. Jego przepisy były też formułowane tak, by pomniejszyć ryzyko omijania rygorów ochrony. Różni się więc w wielu miejscach od uchylonej dyrektywy, jawnie naznaczonej prymatem budowania Wspólnoty. Gdy mowa jednak o konfrontacji motywu integracyjnego z motywem ochrony danych, wydaje się, że przesunięcie punktu ciężkości rozporządzenia ku temu drugiemu ma źródła formalnoprawne oraz poprawnościowe. W istocie zaś prawodawcy co najmniej na równi skupieni byli na drugiej części tytułu aktu: aspekcie swobodnego obiegu informacji na obszarze Unii Europejskiej.

Wskazanie na przewagę wykładni językowej, która nie napotyka dostatecznie mocnych celowościowych kontrargumentów, nie równa się, z drugiej strony, akceptacji dla odczytu naiwnie literalnego [20]. Wytyczanie granicy ochrony danych w reżimie rozporządzenia nie mogłoby obyć się bez badania „ryzyka naruszenia praw lub wolności osób fizycznych o różnym prawdopodobieństwie i wadze zagrożenia” [21]. Równoczesnego uwzględnienia wymagałby przy tym „charakter, zakres, kontekst i cele przetwarzania”. Nie wystarczy więc, nawet przy użyciu trafnych kryteriów, zdyskwalifikować dane albo sposób ich przetwarzania by móc odstąpić od stosowania ochronnych środków i procedur. Pierwsze miejsce przypada ocenie zagrożenia praw i wolności w związku z gromadzeniem i używaniem wiadomości o ludziach. Nie jest ona oderwana od wyróżnionych powyżej aspektów operatywności danych, a tym bardziej nie powinna być im przeciwstawiana. Istotne, że w braku standardowych alertów to z tej oceny wyniknąć może prognoza nieakceptowalnych następstw przetwarzania danych. Jej zaniechanie albo niestaranne bądź nierzetelne przeprowadzenie rzutowałoby na stopień odpowiedzialności administratora danych za ewentualne naruszenia [22]. Nadal niemniej z tym zastrzeżeniem, że nie każde nieuprawnione użycie spersonalizowanych wiadomości mieściłoby się w kręgu europejskiej regulacji.

Położenie akcentu na faktyczne zagrożenie praw albo wolności pozostaje w logicznym powiązaniu z inną wskazówką – że ochrona danych nie powinna być uzależniana od stosowanych technik, bo sprowadziłoby to „poważne ryzyko obchodzenia prawa” [23]. Raz jeszcze rozporządzenie odwołuje się do rozsądnego i wnikliwego osądu, komplementarnego względem schematów procedowania.

Trwanie prawnej podmiotowości osób, których dotyczą dane, zdolność tych danych do określania indywidualnej tożsamości, operacyjna sprawność łączenia informacji z określoną osobą, a także istotność ryzyka naruszenia praw i wolności – to parametry, według których uruchamiane są albo wstrzymywane osłonowe mechanizmy.

Krajowa ustawa o ochronie danych osobowych uległa zamknięciu w granicach rozporządzenia [24]. Poza obszarem unormowań – przynajmniej tych z tytułowego zakresu owych aktów – pozostało więc niezautomatyzowane przetwarzanie danych niedostępnych według określonych kryteriów, w tym danych rozproszonych [25]. Zdaje się to skutkiem zamysłu, nie zaś legislacyjnego niedopatrzenia. Nie wszystkie przypadki przetwarzania wymagają bowiem interwencji legislatyw wyrażonej w przepisach szczególnych, choć z drugiej strony rozgraniczenie z pewnością tak trzeba miarkować, by nie dopuścić do milczenia prawa. Wśród państw, które podlegają rozporządzeniu, obserwowane są rozwiązania odmienne niż w Polsce – np. brytyjski Data Protection Act (2018) normuje m.in. przetwarzanie wybranych nieustrukturalizowanych danych, nie zdając się całkowicie na wspólną regulację [26]. W dziedzinie ochrony danych osobowych reguły gwarancyjne bez limitacyjnych zastrzeżeń, właściwych europejskim unormowaniom, występują w art. 51, a pośrednio też w art. 47 Konstytucji RP [27]. Uważa się je za adresowane do organów publicznej władzy, nie zaś przeznaczone do stosowania horyzontalnego, w stosunkach między różnorakimi osobami [28]. Trudno by więc wypełnić nimi ewentualną prawną lukę. Można dopatrzyć się w nich natomiast katalogu wartości zasługujących na ochronę – na poziomie przewyższającym standardy rozporządzenia.


[1] Art. 5 ust. 1 lit. c, e, art. 6 ust. 1 lit. b-f i ust. 3, art. 7 ust. 4, art. 9 ust. 2 lit. b, c, f-j, art. 17 ust. 1 lit. a i ust. 3, art. 20 ust. 3, art. 21 ust. 6, art. 35 ust. 7 lit. b, art. 49 ust. 1 lit, b-f, a także motyw 31, 39, 44, 45, 46, 47, 49, 50, 52, 53, 54, 65, 68, 69, 71, 111, 112, 115, 156, 162 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych), Dz.Urz. UE z dnia 4 maja 2016 r. L 119/1 (dalej jako „R.2016/679”).
[2] Tamże, mot. 39.
[3] Tamże, art. 1 ust. 2.
[4] Tamże, mot. 30.
[5] Tamże, art. 1 ust. 1 i 2; mot. 27 i 158.
[6] Por. Paweł Litwiński (red.), Paweł Barta, Maciej Kawecki,Rozporządzenie UE w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i swobodnym przepływem takich danych. Komentarz, Warszawa 2018 (komentarz do art. 2/[5], s. 140); Marlena Sakowska-Baryła (red.), Ogólne rozporządzenie o ochronie danych osobowych. Komentarz, Warszawa 2018 (K. Wygoda, komentarz do art. 2 [3], s. 56).
[7] Art. 2 ust. 1, mot. 15 R.2016/679.
[8] Tamże, art. 4 pkt 6. Wyraz „zbiór” nie oddaje sensu zwrotu „filing system”, ale utrwalił się w terminologii, a ponadto kluczowe znaczenie ma w tym miejscu warunek „określonych kryteriów”.
[9] Tamże, mot. 26.
[10] Tamże, mot. 15.
[11] Ujęcie R.2016/679 przewyższa rygoryzmem dyrektywę 95/46/WEParlamentu Europejskiego i Rady z dnia 24 października 1995 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w zakresie przetwarzania danych osobowych i swobodnego przepływu tych danych (Dz. Urz. WE z 23 listopada 1995 r., L 281/31), mot. 15  (dalej jako „D.95/46/WE”) – i bywa np. uważane za obejmujące chronologicznie uporządkowane akta, które zawierają dane osobowe. Tak w: Overview of the General Data Protection Regulation (GDPR). ICO – Information Commissioners Office (2017) – https://ico.org.uk/media/for-organisations/data-protection-reform/overview-of-the-gdpr-1-13.pdf [odczyt: 2019 05 01]. Por. mot. 27 dyrektywy 95/46/WE. Tak radykalne rozumienie dostępności danych według określonych kryteriów można uważać jednak – niezależnie od renomy ICO – za kontrowersyjne, reprezentatywne dla odrębności brytyjskiej doktryny prawa.
[12] Art. 4 pkt 4, art. 24, art. 35 ust. 3 lit. a; mot. 24, 71 R.2016/679.
[13] M. Jagielski, Prawo do ochrony danych osobowych. Standardy europejskie, Warszawa 2010, s. 44-47.
[14] Art. 2 ust. 2 R.2016/679. Skatalogowane w tym miejscu wyłączenia pozostają bez znaczenia w sporze o materialny zakres stosowania rozporządzenia. Mają niebudzącą wątpliwości treść, obejmując przetwarzanie do działalności nieobjętej prawem Unii, w ramach działań państw członkowskich w sprawach wspólnej polityki zagranicznej oraz bezpieczeństwa, zapobiegania przestępczości, postępowań przygotowawczych, wykrywania i ścigania czynów zabronionych i wykonywania kar, w tym zapobiegania zagrożeniom bezpieczeństwa publicznego, a także przetwarzania podejmowanego przez osoby fizyczne do celów o charakterze domowym lub osobistym.
[15] Por. Litwiński, Rozporządzenie UE. Komentarz do art. 2 [4-10] s. 139-143, który zdaje się zresztą krążyć wokół głównego zagadnienia. Zrąb argumentacji na rzecz maksymalistycznego stosowania rozporządzenia ukształtował się na tle zadawnionych sporów, czy podlegają ochronie dane, które dopiero mogą znaleźć się w zbiorze, nawet gdyby do tego nie doszło. Z pozytywną odpowiedzią na tak formułowane pytanie wypada się zgodzić, z tym jednak, że nie rozstrzyga ona (niezależnie od art. 2 ust. 2), kiedy europejskiego aktu się nie stosuje.
[16] Koncepcję integralnej ochrony danych osobowych prezentuje Mariusz Krzysztofek, Ochrona danych osobowych w Unii Europejskiej po reformie. Komentarz do rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679, Warszawa 2016 (komentarz do art. 2 [3], s. 31). Katarzyna Kloc i Maciej Gawroński podkreślają natomiast trudności ze stosowaniem rozporządzenia do danych nieustrukturyzowanych, odnosząc je nawet do elektronicznego przetwarzania (w:) Ochrona danych osobowych. Przewodnik po ustawie i RODO z wzorami, red. Maciej Gawroński, Warszawa 2018, s. 58. Autorzy opowiadają się za stosowaniem do tych danych art. 11 R.2016/679, podkreślając jego znaczenie w systemie ochrony. „Nieustrukturyzowane” różni się oczywiście od niezautomatyzowanych lub przetwarzanych ręcznie poza zbiorem – mowa niemniej o danych częściowo wymykających się z przedmiotowego zakresu rozporządzenia.
[17] Sakowska-Baryła (red.) , Ogólne rozporządzenie, komentarz do art. 2 [3], s. 56: K. Wygoda potwierdził, że art. 2 ust. 1 R.2016/679 współdefiniuje ograniczenia zastosowania tego aktu. Agnieszka Grzelak zwróciła natomiast uwagę na niekompleksowość R.2016/679 ze względu na pozostawienie szerokiego zakresu unormowań prawu państw członkowskich – Główne cele ogólnego rozporządzenia o ochronie danych (w:) Ogólne rozporządzenie o ochronie danych osobowych. Wybrane zagadnienia, pod. red. Macieja Kaweckiego i Tomasza Osieja, Warszawa 2017, s. 21.
[18] Na integracyjną celowość R.2016/679 wskazuje P. Litwiński, Rozporządzenie UE, komentarz do art. 1 [4], s. 134. Odmiennie natomiast A. Grzelak, Główne cele, s. 19. Autorka podkreśla, że R.2016/679 oparty został na art. 16 – przeciwstawionym „prorynkowemu” artykułowi 14 – Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (Dz. Urz. UE z 2016 r. C 202), co świadczy, w jej ocenie, o nadrzędności prawa podstawowego do ochrony danych nad motywem regionalnej integracji.
[19] Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej, Dz. Urz. UE z 26.10.2012 r., C 326/391.
[20] O pierwszeństwie wykładni językowej m.in. Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z 20 października 2016 r. w sprawie II FSK 1582/16.
[21] Art. 24 ust. 1 R.2016/679. Por. Anna Dmochowska, Marcin Zadrożny, Unijna reforma ochrony danych osobowych. Analiza zmian, s. 78-86, Warszawa 2016; M. Gawroński zwraca uwag, że „ryzyko” to kolejny wyraz powtórzony w rozporządzeniu kilkadziesiąt razy,  Ochrona danych, s. 86-87.
[22] Termin „administrator” (danych) stosowany w polskiej wersji rozporządzenia 2016/679, podobnie jak w akcie je poprzedzającym, wydaje się znaczeniowo niewyrazisty. Pod tym względem poszczególne wersje językowe nie są spójne, eksponując różne aspekty opisywanej funkcji: m.in. władztwo zarządcze albo odpowiedzialność. Termin ten, oznaczający podmiot, który zarządza danymi osobowymi, uległ już utrwaleniu w języku prawa – nie sposób więc zastępować go bardziej adekwatnym określeniem. Por. art. 4 pkt 7 R.2016/679.
[23] Mot. 15 R.2016/679.
[24] Art. 1 ust. 1 ustawy z dnia 10 maja 2018 r. o ochronie danych osobowych (Dz.U. z 2018 r., poz. 1000).
[25] Por. Sakowska-Baryła, Ogólne rozporządzenie, komentarz do art. 2 [3], s. 55: K. Wygoda potwierdził, że poza sposobami przetwarzania (przesłankami) określonymi w art. 2 ust. 1 R.2016/679 ani regulacja krajowa, ani europejska nie znajdą zastosowania.
[26] http://www.legislation.gov.uk./ukpga/2018/12/pdfs/ukpga_20180012_en.pdf [odczyt 2019 05 09].
[27] Ustawa z dnia 2 kwietnia 1997 r. Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej, Dz.U. Nr 78, poz. 483, z 2001 r. Nr 28, poz. 319, z 2006 r. Nr 200, poz. 1471 oraz z 2009 r. Nr 114, poz. 946. Por. RODO. Przewodnik dla adwokatów i aplikantów adwokackich, pod red. Andrzeja Zwary, Arwida Mednisa i Macieja Pisza, Warszawa 2018, s. 1-11.
[28] Mikołaj Wild, komentarz do art. 51 Konstytucji RP [III.15 (1)] s. 1226 (w:) Marek Safjan, Krzysztof Bosek, Konstytucja RP. Tom I. Komentarz do art. 1-86, Warszawa 2016.